piątek, 26 grudnia 2014

GDY ZNAJDĘ CIĘ W TŁUMIE TO BĘDĘ NA ZAWSZE TWOJA?

Uwielbiałam Sao Paulo, tu się urodziłam, tu się wychowałam, chodziłam do szkoły, miałam pierwszego chłopaka, spotykałam się z przyjaciółmi, kradliśmy samochody rodziców i jechaliśmy na pobliską plażę i tam urządzaliśmy imprezy. To były czasy. Gdy miałam 17 lat rodzice dogadali się ze znajomym wykładowcą na uniwersytecie i on załatwił mi studia w Barcelonie. Na początku nie byłam do tego przekonana. Miałam wyjechać z ukochanej Brazylii do zupełnie obcego kraju. Pewnie gdyby nie moja siostra to zostałabym w Sao Paulo. Ale przekonała mnie i od 4 lat mieszkam w stolicy Katalonii i nie żałuję, jest cudownie. Oczywiście tęsknie za rodziną, przyjaciółmi z dzieciństwa, ale staram się wszystko nadrobić jak jestem w domu.
- Co Ty taka zamyślona jesteś odkąd przyjechałaś? Jakbyś myślami na innym świecie była. – zapytała Victoria.
- Nie, wydaje Ci się. – skłamałam. Siostra spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Mari..
- No okej, masz rację. – westchnęłam – Mówiłam Ci o tym chłopaku z lotniska.. - przerwałam -... bo ja się chyba zakochałam. – powiedziałam i schowałam twarz w dłonie. Od momentu, w którym widziałam po raz ostatni, Rafinhe nie mogę przestać o nim myśleć. Wszędzie widzę jego cudowny uśmiech i ciemne oczy.
- No siostra gratuluję.
- Tylko ja nie mam z nim kontaktu. Żadnego. – odpowiedziałam rozgoryczona.
- Głuptasie Ty mój. – powiedziała i przytuliła mnie. – Ponoć na plaży jest dzisiaj jakaś impreza, co Ty na to? Mają być wszyscy nasi starzy znajomi. Tak na poprawę humoru.
- Okej. Idę się przebrać i możemy jechać. – poszłam do swojego pokoju i stanęłam przed walizką pełną ubrań. Wyjęłam z niej krótką, cielistą, koronkową sukienkę i do tego sandałki. Po około godzinie byłam gotowa do wyjścia. Pożegnałam się z mamą i razem z Victorią wsiadłyśmy do samochodu ojca. Świąteczne Sao Paulo bardzo różni się od Barcelony w tym okresie. Tutaj wciągu dnia prawie 30 stopni, zamiast choinek palmy przyozdobione są bombkami i światełkami. Świąteczne imprezy na plaży to tez żadna nowość. Tego dnia młodzi Brazylijczycy masowo wychodzą na imprezy. Można powiedzieć, że jest już to taki mały początek karnawału. Gdy dotarłyśmy na miejsce było już sporo ludzi, przy wejściu stał Święty Mikołaj i rozdawał każdemu po powitalnym drinku.
- Rok temu elf, teraz święty, ciekawe, co wymyślą za rok. Może renifera? – zapytała ze śmiechem moja starsza siostra. – Mari idę poszukać znajomych, spotkamy się jakoś potem. –dała mi buziaka w policzek i zniknęła w tłumie. Zrobiłam to, co ona, poszłam szukać starych znajomych. Po jakimś czasie wspaniale bawiłam się w towarzystwie koleżanek z liceum. Siedziałyśmy na pufach, żartowałyśmy, popijałyśmy kolorowe drinki, gdy zjawiła się Vici.
- Hej dziewczyny. – przywitała się z moimi towarzyszkami. - Siostra, chodź ze mną na chwilę. – poprosiła. Powiedziałam, że zaraz wracam i poszłam za siostrą.
- Co się stało? – zapytałam.
- Pamiętasz Thaigo?
- Nie. – zaprzeczyłam .
- Nie pamiętasz Alcantary? Jak byłam mała to często z nim grałam w piłkę przed domem.
- To ten, co mi kiedyś cukierki ukradł?
- Tak. – powiedziała z uśmiechem. – Jest tutaj, z narzeczoną i bratem. Chodź się przywitać.
- Dobra, pójdę mu wypomnieć te cukierki. – zaśmiałam się. Przecisnęłyśmy się przez tłum i trafiłyśmy do stolika na uboczu gdzie siedział chłopak trzymający za rękę bardzo ładną blondynkę.
- Poznajesz? – zapytała Victoria Thiago.
- Marisa. Jak Cię ostatnio widziałem to byłaś taka mała. – pokazał.
- Nie mów jak stary dziadek. A o tych cukierkach to do dzisiaj pamiętam Thiago.
- Bardzo dobre były. – powiedział ze śmiechem. – Poznajcie się, to jest Julia moja dziewczyna.
- Cześć. – powiedziałam i pocałowałam ją w policzek na przywitanie. Razem z Victorią usiadłyśmy koło nich i zaczęliśmy rozmawiać. Było bardzo miło, świetnie rozmawiało mi się z Julią.
- No i jest mój braciszek, który chyba do Rio szedł po te drinki. – powiedział ze śmiechem Thiago. Odwróciłam się i zamarłam.
- Rafinha? – wyszeptałam.
- Marisa – powiedział cicho i się uśmiechnął. Położył tackę z drinkami na blacie niskiego stołu podszedł do mnie. Bez słowa przytulił mnie mocno, na co reszta towarzystwa zamilkła.
- To jest Marisa to Rafael, ale jak widzę nie muszę was sobie przedstawiać. Ktoś mi wyjaśni, co tutaj się dzieje? – zapytał zdezorientowany Thiago.
- Bo my się znamy. Tak jakby. – powiedział młodszy Alcantara.
- Spędziliśmy razem wigilie na lotnisku. – dopowiedziałam. Wtedy moja siostra spojrzała na mnie wymownie.
- Mari, przejedziemy się? – zapytał się Rafinha.
- Tak.
Szliśmy wzdłuż plaży i cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Rozmawialiśmy, żartowaliśmy.
- Mieszka to 12 milionów ludzi a my spotykamy się przypadkowo na plaży. A już straciłem nadzieję że jeszcze kiedykolwiek Cię zobaczę. – powiedział, a ja delikatnie się uśmiechnęłam. – Kiedy wracasz do Barcelony?
- Po nowym roku, sylwestra spędzam jeszcze w Brazylii.
- Szkoda. – odpowiedział smutno – Mój samolot odlatuje jutro o 17. Późno już, odprowadzę Cię do domu. – objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w kierunku naszej dzielnicy. Szliśmy w ciszy, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Uczucia Rafinhy, o ile w ogóle jakiekolwiek były w stosunku do mnie były dla mnie jedną wielką zagadką.
Staliśmy do moją posesją, gdy Rafa wyjął z kieszeni kartkę i długopis.
- Jakbyś zmieniła zdanie co do powrotu. – powiedział i wręczył mi kartkę. – Dobranoc Mari. – pocałował mnie w policzek i poszedł.
Na karteczce było napisane „Lot o 17.00, bilet będzie na Ciebie czekał na lotnisku. Całuje Rafa”. Po przeczytaniu wiadomości uśmiechnęłam się sama do siebie i weszłam do domu.

~~~~~~~~~~~~~~~
Nie lubię tego rozdziału, nie podoba mi się i wiem, że jest do dupy. Przepraszam. Zgubiłam gdzieś pomysł na ten rozdział i wyszło jak wyszło. :/
Święta, święta i po świętach.

Do następnego,
Ines :*


6 komentarzy:

  1. Podoba mi się :*

    OdpowiedzUsuń
  2. jak jechali na tę imprezę, to już wiedziałam, że się spotkają!
    A bilet pozytywnie mnie zskoczył, jejciu!
    Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak przeczytałam, że jest impreza to od razu mi zaczęło coś się łączyć w całość i czułam, że on tam będzie <3 idealnie napisałaś, jeszcze ten bilet :3 Awwww *.* Czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  4. No to teraz to Rafa stracił dla niej głowę :D Taki romantyk, źe chce też z nią i wracać ;p
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, lubię takie przypadki, bo mimo tak wielu ludzi, okazuje się, że świat jest mały i naprawdę można trafić na kogoś, kogo podejrzewało się, że już nigdy się nie spotka (wiem to z własnego życia nawet XD)
    Jestem ciekawa, jak to będzie wyglądać dalej... wiem, że na pewno pozytywnie! :D Prawda?

    OdpowiedzUsuń
  6. super rozdział z niecierpliwością czekam na nowy :)

    OdpowiedzUsuń