Siedziałam w kuchni popijając kawę, wstałam dość późno, bo
po wczorajszej imprezie nie za bardzo miałam siłę wstać. Po chwili zjawiła się
moja starsza siostra. Chwyciła się za głowę i wzięła moją kawę.
- O tego mi było trzeba. Głowa mi pęka. – powiedział i się
skrzywiła.
- Trzeba było tyle nie pić wczoraj. – zaśmiałam się.
- Ty się nie odzywaj, bo zniknęłaś gdzieś z Rafinhą.
- Oj tam. – powiedziałam i pocałowałam ją w policzek – Vici?
-Tak?
- Rafa zaproponował mi żebym wróciła z nim dzisiaj do
Hiszpanii.
-Żartujesz? – powiedziała z szerokim uśmiechem i klasnęła w
dłonie. – No to świetnie.
- Uważasz, że powinnam lecieć? – zapytałam. Miałam jeden
wielki mętlik w głowie. Nie byłam pewna czy chcę lecieć. Obiecałam przecież wszystkim,
że zostanę do Nowego Roku.
- To powinna być twoja decyzja. Ale jako Twoja siostra
powiem Ci jedno: leć, bo zmarnujesz szansę życia siostrzyczko. – uśmiechnęła się
i wyszła z kuchni.
- No dzięki siostra, też mi pomogłaś. – powiedziałam do siebie.
- No dzięki siostra, też mi pomogłaś. – powiedziałam do siebie.
*
Leżałam przy basenie w ogródku i łapałam promienie słoneczne.
Chciałam się, chociaż odrobinę opalić i wygrzać przed wylotem do Katalonii.
Może i podjęłam złą decyzję, ale zostaję w Sao Paulo. W pewnym momencie ktoś
zasłonił mi słońcem, otworzyłam oczy i zobaczyłam siostrę.
- Co Ty tu jeszcze robisz? – zapytała oburzona Victoria.
- Co Ty tu jeszcze robisz? – zapytała oburzona Victoria.
- W sumie to nie wiem. – odpowiedziałam i wzdrygnęłam ramionami.
- Bierz paszport i jedziemy.
- Zostało niecałe 1,5 godziny. Vici nie zdążę.
- Mari do cholery! Czy Ty właśnie chcesz żeby facet, dla
którego strąciłaś głowę odleciał bez Ciebie?
- Nie chcę.
- To czemu nadal tu jesteś? – zapytała, a ja nie potrafiłam jej
sensownie odpowiedzieć.
- Nie zdążę. Nie ma szans.
- W garażu stoi stary samochód dziadka. Może się uda. – powiedziała
z uśmiechem. Poderwałam się z leżaka i pobiegłam do sypialni. Przebrałam się w krótkie
spodenki i topik. Do plecaka schowałam potrzebne dokumenty. I zbiegłam na dół,
w kuchni pożegnałam się z mamą, życząc mu szczęśliwego nowego roku. Po chwili razem
z siostrą wsiadłyśmy do starego Mercedesa, który wyglądał jakby miał się zaraz
rozlecieć. Z domu na lotnisko było około 35 minut drogi, bałam się, że nie
zdążę. Jestem idiotką, która zamiast być już na tym lotnisku leżała nad basenem
w domu. No zabić to mało. Do portu lotniczego São Paulo-Guarulhos było już niedaleko,
na horyzoncie widziałam samoloty i wieżę kontroli lotów. Nagle z pod maski
zaczął wylatywać biały dym i samochód się zatrzymał.
- No nie rób nam tego! No jedź gracie! – powiedziała moja
siostra próbując ponownie odpalić. – Siostra, on chyba wyzionął ducha. Przykro
mi. – powiedziała zrezygnowana. Bez chwili namysłu wysiadłam z samochodu i
zaczęłam biec. Victoria wysiadła z samochodu i krzyknęła – Mari zwariowałaś?
- Trzymaj kciuki. – odkrzyknęłam i biegłam dalej. Moja kondycja
daje wiele do życzenia, ale w tym momencie było mi wszystko jedno. Wiedziałam, że
to jedyna szansa żeby zdążyć na ten samolot. Biegłam ulicą, przez krzaki, pełen
parking. Pot lał się ze mnie strumieniami, 30 stopni a ja sobie biegi przez
pustynię urządzam. Myślałam, że ducha wyzionę. W końcu wbiegłam do gmachu
lotniska.
- Marisa Carneiro Romairo, mam zarezerwowany bilet do
Barcelony. – powiedziałam zdyszana.
- Chwileczkę, system się zawiesił. – powiedziałam młoda
kobieta.
- Proszę Pani, ja mam za 20 minut samolot. No błagam.
- Nie mogę nic zrobić, cierpliwości. – odpowiedziała. Po
chwili podała mi kartę pokładową i powiedziała, że mam się kierować do gatu
numer 89. Czasu było coraz mniej, nie pozostało mi nic innego jak kolejny bieg.
Przepychałam się między innymi pasażerami. Ciągle powtarzałam „Przepraszam”, gdy na kogoś wpadałam. W
końcu odnalazłam mój gate. Chciałam wejść, ale zatrzymał mnie starszy
mężczyzna.
- Bardzo mi przykro, ale samolot już kołuje na płycie
lotniska. Spóźniła się Pani.
- Ja muszę się dostać do tego samolotu. Proszę.
- Niestety, nie mogę. Bardzo mi przykro. – powiedział spokojnie,
na co przeklęłam pod nosem i kopnęłam krzesło stojące obok. Podniosłam je,
usiadłam na nim i zaczęłam krzyczeć.
- Spokojnie. Myślisz, że jak tak będziesz krzyczeć to
samolot nie odleci? – usłyszałam znajomy głos.
- Tak. – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Co tu robisz?
- Pewien chłopak, o którym od tygodnia nie mogę przestać
myśleć zaproponował mi wspólny powrót na sylwestra do Barcelony. Zastanawiałam się
tak długo, że jedynym transportem okazał się stary samochód dziadka. Zepsuł się
trzy kilometry stąd i biegłam tu jak głupia. Później system wydawania biletów się
zaciął. No i nie zdążyłam i samolot właśnie odleciał. A Ty?
- Czekałem na tym krzesełku w oczekiwaniu na dziewczynę, w
której się zakochałem jak spędzałem wigilię na lotnisku. Myślałem, że
przyjdzie, ale jej cały czas nie było. Wtedy zdałem sobie sprawę, że nie chcę
wracać do Barcelony bez niej. Sylwestra mogę spędzić przecież tutaj, byle z
nią. I nie poleciałem. A ona się spóźniła. – powiedział i krótko się zaśmiał. Wstał z miejsca i zrobił kilka kroków w moją
stronę, zawtórowałam mu. Staliśmy naprzeciwko siebie, dzieliły nas milimetry,
Rafinha uśmiechnął się jeszcze szerzej i pocałował mnie. Przyjemny dreszcz
przeszedł mnie po plecach, a serce zaczęło mi bić szybciej. Czułam się
szczęśliwa jak nigdy. Przytuliłam go bardzo mocno i złożyłam jeszcze krótki
pocałunek na jego ustach.
- To co, sylwestra też spędzamy na lotnisku? – zapytał i
szeroko się uśmiechnął.
- Nie ważne gdzie, ważne, że z Tobą. – odpowiedziałam, a Rafa
objął mnie ramieniem.
- Masz rację, nie ważne czy w Barcelonie, czy w Sao Paulo czy
na bezludnej wyspie. Ważne, że z moją księżniczką. – pocałował mnie w skroń. –
Jesteś najlepszym prezentem gwiazdkowym, jakim mogłem dostać.
Fin.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Koniec. Mam nadzieję, że podoba wam się takie zakończenie. :)
Chciałabym wam życzyć udanego sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku! Dużo weny, szczęścia, uśmiechu, zdrowia i miłości. Radości z pisania blogów, nowych pomysłów i dużo komentarzy.
FELIZ AÑO NUEVO!
Buziaczki,
Ines ;*
Chciałabym wam życzyć udanego sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku! Dużo weny, szczęścia, uśmiechu, zdrowia i miłości. Radości z pisania blogów, nowych pomysłów i dużo komentarzy.
FELIZ AÑO NUEVO!
Buziaczki,
Ines ;*
Jak sloooodko!
OdpowiedzUsuńbardzo się podoba :*
Jeju jak słodko, jak pięknie, jak idealnie ♥
OdpowiedzUsuńFELIZ AÑO NUEVO KOCHANA :*
omg ♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńidealne zakończenie ♥♥♥
Co z tego, że były tylko trzy rozdziały. Ważne, że były rewelacyjne <3 No, bosko po prostu! :)
OdpowiedzUsuńMój romantyczny i ukochany Rafinha <3
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie! Uwielbiam takie, bo coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie można go nie kochać <3
super rozdział jak dobrze że Rafinha nie odleciał bez niej :D
OdpowiedzUsuńJak słooodko <3
OdpowiedzUsuń